Jubileusz jakich mało

Jubilatka, pani KazimieraW poniedziałek, 11 września w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym funkcjonującym przy Zespole Opieki Zdrowotnej w Pińczowie hucznie świętowała swoje 100-ne urodziny pani Kazimiera Kozik z Topoli. W tym dniu zjechali do niej goście. Z serdecznościami, prezentami i bukietami kwiatów przybyli duszpasterze, samorządowcy, przedstawiciele KRUS oraz najbliższa rodzina.

Tuż przed godziną 11.00, przed rozpoczęciem Mszy Świętej koncelebrowanej przez kapelana szpitalnego ojca – Mansweta Zawadę OFM i przybyłego niespodziewanie  proboszcza Parafii Topola ks. Jacka Rembasa personel oddziału z szefową Alicją Topolską złożył serdeczne życzenia Jubilatce. Do życzeń dołączyli się również samorządowcy, przedstawiciele KRUS, członkowie najbliższej rodziny i znajomi.

Msza Święta była sprawowana w podzięce za 100 lat życia pani Kazimiery. Licznie przybyli wierni – pensjonariusze modlili się też za cały personel oddziału, który wspiera ich w życiu codziennym, zastępując im niejednokrotnie rodzinę.

Na zakończenie ojciec Manswet podziękował wszystkim pracowniczkom ZOL-u, które przyczyniły się do uświetnienia Jubileuszu. Podziękował im również za ich codzienną pracę pełną  poświęceniem i miłości bliźniego – za ciepłą i serdeczną atmosferę, jaką otaczają pacjentów.

Pacjentów przebywających na pińczowskim oddziale wspiera również młodzież szkolna. W okresie przedświątecznym najczęściej z Jasełkami odwiedzają ich uczniowie pobliskich szkół. Ostatnio byli to uczniowie Szkoły Podstawowej w Dzierążni.

W naszej rozmowie pani Kazimiera zdradziła nam kilka szczegółów ze swojego życia. Urodziła się 10 września 1923 roku w Topoli. Przyszła na świat w rodzinie Stanisława i Marianny Janigów. Dorastała z bratem i siostrą. Podczas II Wojny Światowej zawarła związek małżeński z Władysławem Kozikiem. Urodziła dwóch synów Józefa i Zbigniewa i dwie córki Janinę i Barbarę.   Doczekała się ośmiu wnuków i sześciu prawnuków. W roku 2008 zmarł jej mąż.

Jak powiedziała – zawsze mieszkała na wsi – w swojej ukochanej Topoli. Nigdzie nie wyjeżdżała na dłużej. Tu z rodzicami uprawiała warzywa, które później woziła na targ do Krakowa. Wspomina to z radością, bo jak sama mówi, bardzo kochała tę pracę. Zapytana o szczególnie istotne wydarzenie z jej życia – opowiedziała nam jak miała trafić na roboty do Niemiec.

Przyszedł do nas do domy sołtys i zapisał mnie na listę do wyjazdu – wspomina. Następnego dnia miałam iść na badanie, a trzeciego z kolei jechać na roboty.  Drugiego dnia, na badaniach dołączył do niej jej brat, którego na liście nie było. Gdy przyszedł Niemiec, ten  śmiało mu powiedział – siostra jest słaba. Nie pojedzie. Ja chociażby dzisiaj pojadę za nią. Niemiec zdziwiony i zaskoczony reakcją brata odpowiedział – pierwszy raz widzę taka miłość braterską. Dlatego ani ty, ani siostra na roboty nie pojedziecie. I tak to w życiu pani Kazimiery zadziałała Opatrzność Boża. Jubilatka nadal z wielkim rozrzewnieniem wspomina to wydarzenie.